wtorek, 21 marca 2017

Feliz cumple Tini!

Feliz cumpleaños Tini!

Dzisiaj urodziny świętuje 
nasza Tini dlatego chciałam
złożyć jej najserdeczniejsze 
życzenia. 




niedziela, 5 marca 2017

Rozdział 23 cz.2 Odejdę

Tydzień później

Leon

   Violetta była w śpiączce przez cały dzień. W szpitalu nie opuszczałem jej ani na chwilę. Po wypadku policja zajęła się sprawą i złapała kilku oprychów opłaconych przez Tomasa z konta rodzeństwa LaFontaine. Wszyscy zostali zatrzymani a Heredia jest poszukiwany. W międzyczasie wyszły na jaw wszystkie ich ciemne sprawy. Podczas pobytu Cami w szpitalu ktoś podmienił jej próbki aby wydawało się nam, że jest śmiertelnie chora. Przed domem Violi obserwowano obraz z kamery aby wiedzieć kiedy jest w domu. To była totalna obsesja. Następnego dnia Viola się wybudziła, ale German nie pozwolił mi tam wejść. Zanim to się stało wyjaśniłem sobie wiele spraw z jej ojcem i oboje zdaliśmy sobie sprawę z naszych błędów. Wiedział już że nigdy nie miałem złych zamiarów. Ale nie pozwolił mi wejść ponoć dla naszego dobra.
   Tego samego dnia Violetta zniknęła ze szpitala i nikogo nie wpuszczano do jej domu. Kilka osób ze studia tak samo jak ja codziennie przychodziło, aby usłyszeć od Federa nowe wiadomości o stanie zdrowia Violi. Zarówno Fede jak i Ludmiła nie przebywali zbyt wiele w domu, a z tego co słyszałam Federico znalazł sobie mieszkanie, do której miał zamiar niedługo się przeprowadzić, jak tylko znowu wszystko będzie w porządku z Violettą. Dowiedziałem się, że cierpi na amnezję. Czekanie na moment by się z nią spotkać dłużyło się niemiłosiernie. W końcu pewnego dnia dostałem wiadomość od Fran, że mogę zobaczyć się z Violą. I że to może złamać mi serce.



Włoszka otworzyła drzwi do jej pokoju, a ja zobaczyłem Violę leżącą na poduszkach. Właśnie rysowała w jednym ze swoich notatnikow
Wyglądało na to, że jest już w porządku. Weszliśmy do jej pokoju, a szatynka uśmiechnęła się.
-Hej Fran- powiedziała przytulając czarnowłosą. - Cześć... Leon -dodała dość chłodno. Trochę mnie to zabolało. Jest zła, że nie udało mi się jej uratować? Nie mogłem wtedy nic więcej zrobić. Cały czas źle się z tym czuję, że pozwoliłem jej odejść i nie dałem rady jej ochronić.
- Jak się czujesz? - spytała włoszka.
- Trochę boli mnie głowa, ale dobrze - odpowiedziała uśmiechając się uroczo. Wyglądała tak jak dawniej, dwa lata temu. Znowu była Violettą noszącą różowe spódniczki i piszącą swój pamiętnik. Ale najważniejsze było to, że nie przestawała się uśmiechać, jakby nic się nie stało. Jakby wszystkie troski zniknęły.
- Może dzisiaj uda mi się w końcu iść na randkę z Tomasem - powiedziała do Fran podekscytowana i uśmiechnęła się z nadzieją. - Mam nadzieję że nie będziesz z tego powodu zła.
- Jasne, że nie Violu - odpowiedziała szybko Cauviglia starając się ukryć  zmieszanie na twarzy. - Ale ty też lepiej nie spotykaj się z Tomasem. Twój tata ma rację.
   - Jak to randkę? - zapytałem zupełnie zbity z tropu.
   - Chyba jestem w nim zakochana Leon, więc będziesz musiał się z tym pogodzić - odparła. - Ale oczywiście nadal możemy być przyjaciółmi.
   - Dlaczego to mówisz? Te dwa lata nic dla ciebie nie znaczyły?
   Byłem zupełnie wytrącony z równowagi. Nie wiem co dokładnie pamięta, co o mnie myśli i jaki jest w tej chwili wspomina. Czy zapomniała o tym co nas łączyło? Czy o tym co robił Tomas ostatnio? Czy jakby nie wyjechał wtedy do Hiszpanii to bylibyśmy razem? Te pytania nie dają mi teraz spokoju a ja boję się usłyszeć odpowiedzi. To okropne że dzisiaj musiała zatrzymać się akurat na tym momencie. Przeżyliśmy tyle szczęśliwych chwil. Mogła nawet mówić o Diego. Ale dlaczego Tomas? Mieliśmy to od tak dawna za sobą.
   Nie potrafię być jednak na nią zły. Nie mieliśmy żadnego wpływu na to co się zdarzyło. Od dnia wypadku ciągle myślę o Tomasie i tym co zrobił Violi. O tym dlaczego ją skrzywdził. Nie wydawało mi się by był do tego zdolny. Teraz straciłem wszystko na czym mi kiedykolwiek zależało. Violetta cierpi dlatego że jej nie posłuchałem. Gdybyśmy wyjechali trochę szybciej mogłoby do niczego nie dojść.
   Violetta spojrzała na mnie i zamyśliła się a potem zwróciła się w stronę włoszki i powiedziała że nie może się doczekać aż znowu go zobaczy. To było za dużo więc natychmiast opuściłem jej pokój. Rozumiałem, że nie robi tego specjalnie. Że to nie jest moja Viola. Ale ból był niewyobrażalny.
   Pod drzwiami stała Ludmiła, która od razu się odsunęła.
    - Od tygodnia ciągle dzieje się to samo. Pamięta o wiele zbyt mało bym mogła z nią spokojnie porozmawiać. Nie znosi mnie - blondynka rozejrzała się po korytarzu. - Nie ma co się dziwić. Sama na to zapracowałam.
   - Ważne że się zmieniłaś. Że oboje się zmieniliśmy.
   - Ale kim byliśmy wcześniej? Nie ma co się oszukiwać. To wszystko jej zasługa. To dzięki niej studio zmieniło się na lepsze - powiedziała Ferro z przekonaniem. - Jest moją siostrą. I mnie nienawidzi. Boi się mnie. To teraz mój dom a przestałam czuć się w nim swobodnie. Viola naprawdę musi wyzdrowieć. Oni mi za to zapłacą.
   - Po tym wszystkim co nas spotkało ona chce zobaczyć akurat Tomasa - powiedziałem.
   - Naprawdę rozumiem co czujesz. Miejmy nadzieję że wszystko będzie dobrze. Ona cię teraz potrzebuje - powiedziała i spróbowała uśmiechnąć się lekko. - A teraz wybacz ale lecę na zajęcia.
   Zaledwie sekundę później z pokoju wyszła Cauviglia.
   - Naprawdę mi głupio - powiedziała włoszka. - Nie mogłam już dłużej jej przez tobą ukrywać. Myślałam że będzie lepiej. Nie spodziewałam się że wyskoczy z czymś takim.
   Milczałem więc ona tylko potrząsnęła głową i mówiła dalej.
   - Ale musisz zrozumieć że robi ogromne postępy. Podstawowym urazem jaki dotknął Violę jest amnezja. Dlatego razem z Angie doszłyśmy do wniosku że nie możemy pozwolić ci się z nią spotkać zbyt szybko. Violetta robi postępy i przypomina sobie coraz więcej - powiedziała Fran żywo gestykulując. - Mnie zupełnie nie rozpoznała na samym początku. Przynajmniej cię pamięta, zobaczysz, jeszcze przypomni sobie wszystkie wasze wspólne chwile. Po prostu potrzebuje czasu i musi przez to wszystko przejść jeszcze raz.
   - Nie dam rady skazywać nas na to wszystko jeszcze raz.
   - Jak to?
   - To chyba nie najlepszy pomysł żeby znowu musiała przeżywać ten cały dramat od początku - powiedziałem z przekonaniem. - Wydarzyło się bardzo dużo i lepiej jej tego zaoszczędzić. Nawet kosztem naszego związku.
   - Leon, o czym ty mówisz?
   - Violetta zasłużyła na szczęście a los pozwolił jej zapomnieć o całym złu jakie jej się przytrafiło. Może to jest szansa?
   - A co będzie z tobą? - zapytała włoszka patrząc na mnie z wyczekiwaniem. Wiem że nie zgodzi się z moją decyzją i jakkolwiek by nie bolała muszę przy tym wytrwać.
   - Wrócę do Meksyku i zacznę pracować w firmie taty - odparłem. - Powinienem zrobić to już dawno.



 Hej kochani!
 Mam nadzieję, że nadal tam jesteście. Piszecie nadal swoje opowiadania? A może pojawił się ktoś nowy? Reklamujcie się, chciałabym poczytać to co tworzycie.
Może ktoś wybiera się na koncert Tini? Dajcie znać w komentarzach co u was.

wtorek, 14 lutego 2017

Rozdział 23 cz. 1 - Odejdź

Leon

W takiej sytuacji czekanie byłoby bez sensu. Nie mogłem bezczynnie stać pod drzwiami więc szybko ogarnęłem się i powiedziałem o wszystkim Fede. Robiło się już ciemno więc wsiadłem do samochodu i pojechałem w stronę lotniska za Violettą. Nie wiem co tym razem sobie ubzdurała, ale nie mogę pozwolić na jej wyjazd. Na pewno nie teraz. Czuję się za nią odpowiedzialny. Niewiele już nam zostało. Mamy tylko siebie. Nawet nie wiem jak musi się czuć Violetta po tej całej historii z porwaniem. A do tego German niczego jej nie ułatwia. Nie mogę pozwolić by mnie opuściła. Nie chcę też by opuszczała Buenos Aires. Nie warto, jej prześladowcy powinni trafić za kratki. I trafią. Dopilnuję tego.
Dotarcie na miejsce zajęło mi niewiele czasu. Wbiegłem do hali odlotów, ale następny samolot odlatywał dopiero za trzy godziny. To miał być nasz lot. Zacząłem rozglądać się za Vilu, ale bez rezultatów. Lotnisko było pełne ludzi przemieszczających się z walizkami. Bez dłuższego zastanawiania się skierowałem się do kasy, aby spytać ekspedientki czy się tu nie pojawiła jednak nie przyniosło to rezultatu. Po namyśle wróciłem na parking. Możliwe że przesiaduje teraz u Fran albo Camili. Lepiej to sprawdzić.
   Kiedy zobaczyłem z oddali swoje ferrari zauważyłem że na szybie leży jakaś kartka. Przyspieszyłem i wziąłem ją do ręki. Pochyły napis na zeszytowym papierze głosił: " Już jej nie znajdziesz". Nie mam wątpliwości, że chodzi o Violettę. Musiało się coś stać. Teraz rozumiem jej dziwne zachowanie. Nie miałem pojęcia gdzie mogła się podziać a co dopiero biorąc pod uwagę niobliczalność Tomasa. Wiem, że to on, to brzydkie pismo mówi same za siebie. Jeśli coś jej się stało to nigdy sobie tego nie wybaczę.
Nie byłem na lotnisku zbyt długo więc dochodzę do wniosku, że nie mógł się za bardzo oddalić. Po wypadku z motorem, nie chcę ryzykować wsiadania do auta po jego uprzedniej obecności. Mógł przebić opony lub co gorsza przeciąć mi hamulce. Postanawiam iść pieszo. Jestem tylko kilka ulic od Studia kiedy słyszę jej krzyk. Momentalnie zrywam się biegiem. Znajduję ją w wąskiej uliczce. Stoi spanikowana pod ścianą a nad nią pojawia się postać cała skryta w mroku. Biegnę w tamtą stronę. Natychmiastowo rzucam się na oprawcę. Słyszę strzał, a potem czuję że ktoś skoczył mi na plecy, odtrącam go i biegnę dalej. Muszę ją uratować. Widzę, że Violetta leży na ziemi. Osoba którą przed chwilą widziałem ucieka dalej w ciemnej alejce. Muszę uspokoić puls. Klękam i biorę Violettę na ręce. To była głupota, żeby pozwolić jej iść samej. Co ja teraz zrobię?


Hej kochani :) Przesyłam Wam cząstkę rozdziału opisaną dwa lata temu. Niestety razem z popsutym telefonem większość moich starych notatek przepadła, ale zabieram się za to od nowa. Jak tam V-lovers? Nadal tu jesteście?

sobota, 4 lipca 2015

Rozdział 22 - Muszę zostać sama

Camila

   Mam już dosyć siedzenia w domu. Podniosłam się z kanapy i podeszłam do drzwi. Wiem jednak, że mama mnie nie wypuści. Bardzo się o mnie martwi. Przez ostatni tydzień prawie stąd nie wychodziłam, nie mogłam. Zabiję tą Larę. Przez tą idiotkę wszyscy traktują mnie jak kalekę. To było tylko kilka uderzeń, a teraz mój stan niepokoi wszystkich wokoło. Broduey siedzi tu przy mnie, opuszcza zajęcia, robi wszystko żeby mnie pilnować. Już wyjaśniliśmy sobie przedwczorajsze nieporozumienie. Jedyny dzień kiedy mama mnie wypuściła myśląc, że jestem u Naty. I faktycznie byłam, do czasu... Uważam to już za podejrzane, ciągle lekarze, mama płacze, a Francesca i Brod ciągle tu są i to jacyś przybici. Nie rozumiem co się dzieje. Usłyszałam ponowne pukanie i nie zważając na to, że nie powinnam poszłam otworzyć. Zeszłam do salonu i nacisnęłam klamkę. Mogłam to przewidzieć, po drugiej stronie stał Broduey, znowu opuścił zajęcia.
   - Czemu nie jesteś w studiu? - spytałam wpuszczając go do środka. Brazylijczyk zignorował moje pytanie i skierował się za mną do salonu. - Napijesz się czegoś? - zapytałam. 
   - Rozmawiałem z twoją mamą - powiedział ciemnoskóry nie zwracając uwagi na to co mówię. - Pozwoliła mi powiedzieć ci prawdę - dodał zdenerwowany.
   - To znaczy?
   - Lepiej usiądź - powiedział. - Kiedy byłaś w szpitalu wykryli, że chorujesz na białaczkę. Przykro mi.
   - Co? - krzyknęłam rozstrzęsiona zrywając się na nogi. Jeszcze nigdy nie denerwowałam się tak jak teraz. Kojarzenie faktów przychodziło mi z trudnością, ale po chwili wszystko ułożyło się w jeden ciąg, choroba, brak leku, cierpienie, w końcu śmierć. A byłam jestem taka młoda. Mogłam wszystko! Dlaczego akurat ja? Łzy ściekały po mojej twarzy strumieniami, ale nie obchodziło mnie to. Po co mam być silna?
   - Dlaczego ty wiesz o tym pierwszy! To moja sprawa, czemu mi tego nie powiedziałeś! - krzyczałam z bezradności. - Nienawidzę cię!
  - Nie mogłem cię martwić, twoi rodzice nie pozwolili mi mówić.
   Uspokoiłam się. Nie mogę nikogo winić za to, że spotkał mnie taki los. On nie zrobił nic złego, wręcz przeciwnie. Ale jak dalej potoczy się moje życie? Czy będę mogła dalej śpiewać? Albo jak zareagują przyjaciele? Boję się że mogą mnie teraz zostawić.
   - Ile mi zostało? - wychrypiałam w końcu. 
   - Camila, to nie tak - wyjaśnił. - Żyjesz i wszyscy będziemy robili wszystko co w naszej mocy, żeby pomóc ci walczyć z chorobą. 
   Nie było łatwo. Moje myśli krążyły po jednym miejscu - szpital. Co będzie ze studiem? Muzyką? Jakiś czas temu czytałam "Gwiazd naszych wina". Pokochałam tą książkę, sama nie wiem za co. Może dlatego, że uwielbiam czytać? W każdym razie historia Hazel była dla mnie odległa, aż do teraz. W tej chwili rozumiem ją aż za dobrze. Ręce mi się trzęsły z nerwów. Oni wiedzą tak długo. A ja? A co ze mną? Czemu nikt nie mógł mi tego wyjaśnić? Teraz nasuwa się zbyt wiele pytań. 
   - A kto poza tobą wie?
   - Twoja mama i Francesca - oznajmił. - A twój tata dzisiaj wraca z delegacji.
   - Tak szybko? - spytałam.
   - Każdy chce spędzić z tobą te ciężkie chwile dopóki tu jesteś. - to było jak sztylet w serce. Dopóki tu jesteś... Długo dźwięczało mi to w uszach. Aż do momentu kiedy Fran cała we łzach wpadła do mojego domu. Długo się nie odzywała, ale w końcu złapała oddech o zaczęła mówić. 
   - Viola, ona... Musimy jechać do szpitala...
 


Dzień wcześniej
Leon
   - Stary, dużo jeszcze tego zostało? - spytał Fede siedzący obok mnie. - Chciałbym jeszcze pograć. 
   - Znasz Violettę i wiesz, że to nie będzie krótki wypad - powiedziałem odkładając pada. - Ale nie dziwię jej się. Fran ci mówiła? 
   - A co?
   - Heredia znowu się plącze. Ludmiła pisała do niego dzisiaj na asku - wyjaśniłem zapinając torbę na zamek.
   - Co?!? - krzyknął podrywając się z kanapy. - Nie mów, że znowu do niego zarywała bo uduszę! 
   - A robiła to kiedyś? - spytałem dość zdziwiony. Wydawało się, że są idealną parą. Nie mają tyle wzlotów i upadków co ja z Violettą. Ale to czyni naszą historię wyjątkową i jedyną w swoim rodzaju. Nikt nie powiedział, że będzie łatwo ale dla kogoś takiego jak Violetta warto się poświęcić- Nie, jasne że nie.
   - A dzisiaj tylko pytała gdzie jest - oznajmiłem z uśmiechem na twarzy. - Ten kretyn po prostu przyznał, że odwiedza babcię, trzy przecznice stąd. 
   - No nie - powiedział Włoch. - Nie myśl, że jesteś mądrzejszy. Ja i Ludmiła też wyjeżdżamy. Może nawet uda nam się namówić Priscillę na prywatny odrzutowiec dziewczyn?
   - Ty też? - spytałem zdziwiony. - Serio myślisz, że Heredia coś zdziała?
   - Prawie go nie znam - odpowiedział. - Ale po co ryzykować?
   Fakt, to jest niepotrzebne. Jednak wiem, że on nic nie zrobi i sam dam sobie radę, a co dopiero z taką wielką grupą przyjaciół. A odpowiedź na wszystko to po prostu wyjazd. Trochę to głupie. Usłyszałem pukanie i poszedłem otworzyć drzwi. Za którymi stała Violetta.
  - Leon - zaczęła smutno.- Musimy porozmawiać.
   - Coś się stalo? -spytałem zdezorientowany. - Pamiętaj że możesz powiedzieć mi o wszystkim - dokończyłem troskliwie i spojrzałem na swoją wystraszoną dziewczynę. Po tym co działo się ostatnio mogłem spodziewać się najgorszego.
    - Nie, ale przyszłam po walizkę - oznajmiła chłodno. - Za godzinę mam samolot, sama.
   - Nie zgodzę się na to - powiedziałem patrząc jej prosto w oczy. Nie było w nich miłości tak jak kiedyś tylko powaga i pewność siebie. Coś jak inna Violetta jakiej nie znałem i nie chciałem poznawać. Albo coś się stało albo...
   - Ale nie pytałam o zdanie. Tak będzie lepiej dla wszystkich.   - To mój lot, nie twój - oznajmiła chłodno chociaż w jej oku kręciła się pojedyńcza łza. - Musimy się pożegnać.
   - A ty znowu o Tomasie?
   - Tylko wszystkim mącę w życiu więc nie stanie się nic złego jeśli wyjadę. Nie chcę cię ciągnąć za sobą. Masz życie tutaj i jestem pewna, że spotkasz kogoś lepszego - dokończyła przez łzy. - Żegnaj Leon.
   Odwróciła się i skierowała w kierunku centrum miasta. Nie spojrzała na mnie już ani razu.

 
💚💛💜💙

Wróciłam o wiele później niż planowałam. Prawda jest taka, że przez ostatni miesiąc prawie nie bywałam w domu. Zaniedbałam też wasze blogi a większość jaką czytałam jest już nieaktywna. Dzisiaj to nadrabiam a wy wysyłajcie mi linki i reklamujcie się :) Nie byłomnie dosyć długo i pewnie nie pojawią się komentarze. Mam nadzieję, że jednak jeszcze mnie pamiętacie.

A w kwestii rozdziału jak się podobał? Dosyć skomplikowana historia Violetty, jednak nie skończy się tak szybko to mogę wam obiecać. Przepraszam, że taki krótki, pisałam to pół roku temu.
Kocham Was ❤❤❤ I mam nadzieję że nadal tu jesteście i komentujecie, inaczej to nie ma sensu
Ludmi Verdas


czwartek, 4 czerwca 2015

Wróciłam

Oficjalnie postanowiłam wrócić do pisania po przerwie. Wiem, że pewnie was już tutaj nie ma, ale przez oceny i nawał obowiązków nie mogłam zbyt wiele pisać. Do tego popsuł mi się komputer. Zdziwiłam się kiedy pięć minut temu odkryłam że ktoś nadal tu zagląda. Mam 23 tysiące wyswietleń i 888 komentarzy za co bardzo wam dziękuję. Teraz już was nie opuszczę i będę tworzyć dalej, mam nadzieję że na wyższym poziomie niż kiedyś. W ciągu kilku następnych dni pojawi się nowy rodział. Mam nadzieję, że jeszcze mnie pamiętacie
Buziaki
Ludmi

Edit: Przez ten czas sporo się zmieniło i muszę odświeżyć obserwowane blogi. Większość moich ulubionych blogerek już skończyło z pisaniem i tylko blog Lil jest nadal tak świetny i pisany regularnie jak kiedyś. Reklamujcie się, chętnie przeczytam coś nowego. Czekam na wasze komentarze.



 

poniedziałek, 5 stycznia 2015

Rozdział 21 - Nie wiem komu mogę ufać


Leon
  Otworzyłem drzwi zobaczyłem czekającą na mnie Violettę. Odwróciła swój wzrok w moją stronę.
   - Lepiej jeśli już pójdę - powiedziała wystraszona. - Lub wyjadę... - dokończyła ze łzami w oczach.
   - Dlaczego?
   - Tu nie jest bezpiecznie - powiedziała Violetta. - I to z mojej winy. Uwierz, że najlepiej będzie jeśli się przeprowadzę.
   - Co ty wymyślasz?
   - Nie wiem już komu mogę ufać, a te wszystkie nieszczęścia są przeze mnie. A teraz czuję, że coś się szykuje, ją po prostu muszę... - powiedziała i ukryła twarz w dłoniach. Nie pozwolę jej wyjechać, na pewno nie. Jestem ciekawy czy słyszała moją rozmowę z Fran. Nie wybaczę sobie jeśli się wyprowadzi. Wiem, jak bardzo cieszył ją powrót do Buenos Aires, tu ma przyjaciół, rodzinę. Nikt nie pozwoli by Violetcie się coś stało, a tymbardziej ja. To tylko głupi Tomas, przecież dam sobie z nim radę. Nie ma sytuacji bez wyjścia, a my to przetrwamy, tak jak zawsze.
   - Violu, przemyśl to - powiedziałem patrząc w jej smutne oczy.
   - Nie wybaczyłabym sobie, gdyby coś ci się stało. - oznajmiła i odwróciła wzrok w drugą stronę. - Muszę już iść się pakować.
   - Czekaj! - krzyknąłem, a ona zatrzymała się w drzwiach. - Wiesz która jest godzina? Dokładnie trzecia nad ranem. Proszę, poczekaj.
   Viola zatrzymała się i zapanowała niezręczna cisza, której w tej chwili nie potrafiłem przerwać. Nie wiem czy to by coś dało. Kiedy Violetta coś sobie postanowi to koniec. Wygląda na to, że muszę zacząć się pakować, żeby wyjechać z nią. Nie ważne gdzie, byle razem. Chociaż...
   - A jeśli on skończy w więzieniu? - zacząłem - Przecież ten idiota sam nic nie zdziała a prędzej czy później się odnajdzie. Wszyscy już wpadli, Jade, Lara, Matias... - Violetta milczała.
   - No wiesz, w sumie... - powiedziała cicho. - Bardzo nie chcę  zostawiać ciebie, Buenos Aires, Studia, Fran, Cami, Lu, Fede, Maxiego i całą resztę. Może po prostu wylecimy gdzieś na weekend? Może Barcelona?
   - Jeśli chcesz - powiedziałem z lekkim uśmiechem. - Z samego rana zaczniemy się szykować.
   - Nie - powiedziala zdecydowana. - Mam dziwne wrażenie, że to ostatni dzień jaki mi został. Chcę go wykorzystać najlepiej jak potrafię. Po prostu...
   - Słyszałaś moją rozmowę - spytałem a ona pokręciła głową zdziwiona.
   - Jaką?
   - Nic, nieważne - odparłem. - Po prostu Fran tu była.
   - Rano muszę jeszcze wpaść do domu - powiedziała cicho Violetta. - I wytłumaczyć wszystko Lusi... i...
   - A może łatwiej byłoby nie wyjeżdżać? - spytałem z poważną miną na co ona pokręciła głową.
   - Choćby na krótko - powiedziałam prosząco. - Naprawdę tak będzie lepiej.
   - No dobrze - powiedziałem uruchamiając laptopa. - Więc Hiszpania? - spytałem a moja dziewczyna kiwnęła głową. - Najbliższy lot o 20:00.
  
Następnego dnia rano
German

   Kolejny typowy poranek. Proscilla wczoraj wyjechała w sprawach służbowych więc zostałem tu tylko z Ludmiłą, Federico i Olgą. O Violetcie nic nie było słychać, nie wróciła do domu. Chciałem ją tylko ostrzec zanim będzie za późno. Powiedział to ten cały dostawca, przecież Violetta mówiła że się przyjaźnią a nawet miałem załatwiać pracę jego ojcu. Czemu miałbym mu nie ufać? Poza tym kiedy odwiedzałem Jade w więzieniu potwierdziła że to Leon jest wszystkiemu winny. No i jak nie zacząć się martwić w takiej sytuacji? A ona oczywiście mnie nie słucha i ucieka. Udaje dorosłą, zamiast mnie posłuchać. Do czego to prowadzi? Może ten psychopata tym razem dokończył swoją misję. Ale Violetty to wcale nie rusza. Nie tak ją wychowałem. Zabrzmiał dzwonek do drzwi a Olga Nie reagowała. Pewnie jeszcze śpi. Sam poszedłem i je otworzyłem. Nieźle zdziwiłem się widząc za nimi Esmeraldę.
   - Dawno cię tu nie było - powiedziałem chłodno wpuszczając brunetkę do środka.
   - Dopiero pozwoli mi wrócić do Buenos Aires - powiedziała dosyć smutno. Ale nie będę się litować. To ona mnie oszukała, bawiła się moimi uczuciami, okradła mnie i uciekła. Pewnie nawet nie była podobna do Marii, grała, to była tylko rola. Nie ma tej Esme, w której się zakochałem, jest Priscilla. Spojrzałem jeszcze raz na aktorkę i spytałem:
   - Po co tu przyszłaś? - W oczach kobiety można było zobaczyć strach.
    - Wypuszczają Jade z więzienia - oznajmiła. - Rozmawiałam z prawnikami Ale nic nie da się zrobić.
    - A dlaczego przyszłaś z tym do mnie?
   - Przecież ona porwała twoją córkę - powiedziała patrząc na mnie dosyć dziwnie. Jak to? Jade? To był przecież Leon. Niech nie próbuje mi mydlić oczu. - Na początku zmusiła mnie żebym jej pomogła, ale nie zrobiłam tego. Wróciłam do Buenos Aires, żeby porozmawiać policją i wyjaśnić wszystkie przestępstwa rodzeństwa LaFontaine.
   - Twoje też - dodałem.
   - Moje? Miałam cię rzucić, żebyś zdołowany wrócił do Jade, a potem byłam zmuszona żeby cię okraść - mówiła roztrzęsiona aktorka. - Później grozili mi policją i po tym ślubie musiałam uciekać. Pół roku nie widziałam Ambar.
   Pół roku? Ja nie mógłbym zostawić na tyle Violetty, chociaż jest już prawie dorosła a co dopiero ona. Matką bez dziesięcioletniej córki na tak długo. I to przez kobietę która chciała zabić moją córkę, nie mam wątpliwości żeby jest do tego zdolna, bo wiem co zrobiła Angie dwa lata temu po naszym nieudanym ślubie. To była chyba najlepsza decyzja w moim życiu. Usiadłem na kanapie obok brunetki.
   - Moi adwokaci ci pomogą - oznajmiłem bez emocji. - Kiedy ją wypuszczają? - spytałem a Esmeralda przerażona spojrzała na zegarek.
   - Za godzinę - powiedziała podchodząc do drzwi. - Muszę stąd szybko wyjechać. Żegnaj German i powodzenia.
    Nie zdążyłem nic powiedzieć, bo aktorka zniknęła za furtką. Zamknąłem drzwi o obejrzałem się za siebie. Po schodach schodziła Violetta z fioletową walizką w ręce.
    - Przyszłam tylko na chwilę - powiedziała chłodno wymijając mnie.
   - Nie wyjdziesz stąd - powiedziałem stanowczo.
Violetta

    - Czemu mam nie wychodzić? -krzyknęłam. - Wróciłeś, żeby znowu mnie kontrolować? Przypominam ci że nawet tu nie mieszkam! - oznajmiłam i wyszłam trzaskając drzwiami.  Nie reagując na słowa ojca wybiegłam z domu. Tak jak  myślałam Buenos Aires nie jest wcale bezpieczne i wyjazd jest najlepszym wyjściem z tej sytuacji. Biegłam chodnikiem ciagnąc za sobą walizkę. Od samego rana tłumaczyłam Lu mój wybór. Skierowalam się do Studia. Szczerze mówiąc nie wiem dlaczego znowu miałam zostać w domu. Ubzdurało mu się coś? Tak samo jak z Leonem. I co robiła tam Esmeralda? To jej pomysł? Można się domyślić. Teraz zastanawia mnie czy chcę tutaj wrócić. Liczy się dla mnie już tylko studio i przyjaciele. Tylko oni. Muszę iść do szkoły i się pożegnać. León miał zamówić bilety na wieczorny lot do Madrytu. Zastanawiałam się czy nie powiedzieć Angie, wiem że poleciałaby że mną ale jej życie jest tutaj. Trochę się denerwuję, nie jestem nawet pełnoletnia bo urodziny mam dopiero za tydzień. Dobrze że będę z Leonem, on swoje urodziny świętował całe pół roku temu. Doszłam do studia i weszłam do środka ale było wyjątkowo puste. Tylko młodsze klasy siedziały na zajęciach. Fakt, ostatnio cała nasza grupa jest rozwalona. Camila nadal musi się oszczędzać i od pewnego czasu nie przychodzi na zajęcia, ja też czuję się słaba i właściwie też powinnam jeszcze siedzieć w domu, ale tak nie potrafię. Lu nie przyszła pewnie przez to co powiedziałam jej rano, León się pakuje, Broadway siedzi pewnie u rudowłosej... A tak właściwie nie pytałam co się wczoraj działo. Miałam brać udział w tej całej wielkiej niespodziance ale jak widać nie wyszło. Szkoda że nikt mi o tym nie opowiedział. Zamiast tego poszliśmy z Leonem na piknik i chyba bawiłam się lepiej niż przyjaciele chociaż nigdy nic nie wiadomo. Podobno mamy kogoś nowego w studio ale Ludmiła nie zdążyła zbyt dużo na ten temat powiedzieć. Będzie mi brakować tego miejsca, ich wszystkich, muzyki... Ale tak będzie lepiej, w ten sposób ich ratuję. Weszłam do pokoju nauczycielskiego gdzie znajdował się Pablo:
   - O, Violetta, Co cię tu sprowadza?  - spytał dyrektor.
   - Przyszłam powiedzieć, że wyjeżdżam na jakiś czas i nie będzie mnie w studio - oparłam.
    - Muszę zadzwonić do Angie -  powiedział poważnie nauczyciel. - Ostrzegała, że przez rozkaz Lary będziesz chciała to zrobić.
   - To tylko krótkie wakacje - wyjaśniłam cicho. Jeszcze tego brakowało żeby ciocia mnie tu zatrzymała. - I lecę z Leonem.
   - No dobrze, ale powiedz jej to szybko albo ja to zrobię - oznajmił a ja wyszłam ze studia. Skąd to wrażenie że nie jestem sama? Że to mój ostatni tak szczęśliwy dzień? Dlaczego? Wciąż nie rozumiem tego wszystkiego. Wlokłam się alejką w parku obserwując wszystkich szczęśliwych i zakochanych. Coś jednak skierowało mnie zamiast do domu Verdasa, do Resto Bandu, który Francesca musi zamknąć przez wyjazd Luci i to zupełnie sama. Moja najlepsza przyjaciółka tak samo jak ja żyje teraz na własną rękę. Wiele bym dała żeby cofnąć się do czasu mojego przyjazdu do Buenos Aires. Było wtedy idealnie, no może poza Jade. Czasem zastanawiam się jak by to było bez Tomasa. Pewnie byłabym szczęśliwa z Leonem od samego początku. Gdyby nie Tomas i ten cały wyjazd do Kataru, pewnie nie rozstalibyśmy się w czasie wakacji i on nie zaczął by jeździć na motocrossie, co oznacza brak Lary. Gdyby nie Heredia, Ludmiła nie byłaby zazdrosna i nie pojawiłby się plan z Diego, a ja miałbym o jeden problem mniej. No i nie byłoby porwania. On, Lara... nie mieliby powodów żeby mnie nienawidzić. Nic by się nie stało. A teraz? Kłótnie z Fran i Lu, ciągle rozstania z Leonem i to wszystko wina jego i tej durnej miłości. Czemu wydawało mi się, że coś do niego czuję? To była bzdura. To samo z Ludmiłą i Francescą. Przez niego zwariowałyśmy.  Popchnęłam drzwi do restauracji i zderzyłam się z wychodzącą włoszką.
- Przepraszam Violu, nie zauważyłam cię - powiedziała moja przyjaciółka smutno.
   - Coś się stało?
   - Nie udawaj, León mi powiedział - powiedziała czarnowłosa przez łzy. - Wiem już że wyjeżdzasz. - Zaczęłam płakać razem z nią. Muszę tu wszystko zostawić. Tomas bit będzie zadowolony kiedy się dowie, że León będzie ze mną. Muszę mu jakoś dać do zrozumienia, żeby został. To mój lot, a powrót nie będzie szybki. - Będę tęsknić.
   - Ja też - powiedziałam przytulając Francescę i odeszłam nie odwracając się. Teraz czeka mnie długa droga na lotnisko. Otwieram nowy rozdział.
 

 
💚💜
W końcu napisałam. Szczerze mówiąc zastanawiałam się nad usunięciem i już prawie to zrobiłam, ale coś mnie powstrzymało a mianowicie wy, kochani. Bardzo za tym tęskniłam. Na pewno od teraz będę dodawała rozdziały częściej, ale mam jedną prośbę
35 Komentarzy = rozdział 22

 
 

piątek, 19 grudnia 2014

FELIZ CUMPLE Jorge!

Feliz Cumple Jorge!

 Dzisiaj obchodzimy najważniejsze święto w moim kalendarzu, urodziny cudownego, nieziemsko przystojnego, wspaniałego, kochanego [...] Jorge Blanco❤ , który gra Leona w naszym wspaniałym serialu. (To też mój przyszły mąż Ale jeszcze o tym nie wie :D)
No więc Feliz cumpleanos mój miśku ❤
TE QUIERO ❤❤❤❤❤
 
 
 
 
 
 
 
 
tumblr_inline_ne2frt8CUr1shxwlk.png