poniedziałek, 24 listopada 2014

Rozdział 18 - Zabolało mnie serce

Violetta
   - Violetta, natychmiast się od niego odsuń!!! - usłyszałam ponownie. Odwróciłam głowę w stronę drzwi, bo stamtąd rozlegał się ten znany mi głos. W wejściu stał mój ojciec z walizką w ręku i poważnym wyrazem twarzy.
   - Nie jestem już dzieckiem i sama decyduję z kim się spotykam - powiedziałam. Nie wiem o co mu chodzi, przecież wcześniej ni przeszkadzało mu, że spotykam się z Leonem. Co więcej, miałam wrażenie że go polubił. A
   - Masz zakaz widywania go! - krzyknął.
   Byłam mega załamana tym co usłyszałam. Niby dlaczego to wszystko się dzieje? Czym sobie zasłużyłam na to, że ciągle coś nas rozdziela? Tym razem nie mogę posłuchać taty, bo wiem, że nie ma racji. Nie wytrzymam bez Leona.
   - Violetta czy ty mnie słuchasz? - Krzyknął ponownie. Spojrzałam na Leona, który również stał w milczeniu i nie wiedział jak zareagować. Pomimo naszego zdziwienia, tata nadal ciągnął - Pewnie nie wiesz, o tym jak próbował cię zabić!
   No dobra, nie wiem co się tu dzieje. Mój chłopak jest równie zszokowany tym wszystkim. Nie mam pojęcia o co chodzi w tej sprawie, ale już sama nie wiem komu mam wierzyć i co o tym myśleć. Nie myślałam zbyt długo, tylko od razu pobiegłam do pokoju. Tak będzie lepiej, przynajmniej nie powiem czegoś czego będę później żałować. Usiadłam na łóżku i wzięłam do ręki pamiętnik. Nie miałam siły na pisanie w takiej sytuacji. Przecież to wszystko nie jest prawdą, a Leon uratował mi życie sam wiele ryzykując chociaż nie byliśmy nawet razem. Teraz jestem już pewna tego co myślę. Zamknęłam zeszyt i schowałam go pod poduszką i wzięłam do ręki torebkę. Nic nikomu nie mówiąc szybko opuściłam dom. Muszę porozmawiać z Leonem i przeprosić go za moje zachowanie. Chciałam dostać się do niego jak najszybciej więc wybrałam drogę przez park. Mój chłopak najwyraźniej też bo zauważyłam go niedaleko.
   - Leon!!! - krzyknęłam, ale odpowiedziała mi cisza. Postanowiłam go dogonić, co nie było łatwe w szpilkach. - Leon, zaczekaj.
   - Co? - odparł chłodnym tonem. Momentalnie zabolało mnie serce.
   - Przepraszam, że tak zareagowałam, ale byłam w szoku przez to wszystko i to ze złości na tatę - powiedziałam na jednym wydechu. - Jesteś na mnie zły?
   - Nie. Jasne, że nie - odpowiedział a ja się uspokoiłam. - Ale nie możemy się już spotykać.
   - Co?!?
   - Violu, ciszej - powiedział Leon a mi zachciało się płakać. - Twój ojciec nie pozwolił mi cię widywać.
   - Ale to wszystko nie prawda? - spytałam chociaż znałam odpowiedź.
   - Jasne, że nie ale nie chcę, żebyś miała przeze mnie kłopoty. - powiedział i przytulił mnie na pożegnanie. - Muszę już iść.
   To się nie dzieje. Normalnie w to nie wierzę. Tak długo walczyliśmy żeby być razem, a teraz to wszystko ma się tak skończyć? Nie pozwolę mu odejść, za bardzo go kocham i nie wytrzymam tego cierpienia. Muszę tylko powiedzieć Leonowi, że się tak łatwo nie poddam. O ile mnie wysłucha... Pozwoliłam by ten jeden raz na mojej twarzy pojawiły się łzy. Nie musiałam udawać twardej, w momencie kiedy tracę ukochaną osobę. Zamyślona i zapłakana wpadłam na Maxiego.
    - Violu, co się stało? - spytał na mój widok.
   - Mój tata wrócił - wydukałam przez łzy i przytuliłam przyjaciela.
Teraz wpada do domu po długiej nieobecności,
żeby robić mi kazania?
Nie rozumiem tego.
   - To chyba dobrze, nie?
   - Ale on zakazał mi widywania się z Leonem.
   Maxi milczał, ja też. Wsłuchiwaliśmy się w szum  liści, który było słuchać w całym parku. Parku w którym przeżyłam swój pierwszy pocałunek. Wszystko naokoło przypominało mi o Leonie. Usiedliśmy na ławkę, naszą ławkę.
   - Czyli rozumiem, że plan nieaktualny? A szkoda bo mieliśmy super pomysł. -Uśmiechnęłam się. On zawsze potrafi mnie rozbawić, nawet w najgorszej sytuacji. - Może idź wyjaśnić to z tatą, nie wiesz dlaczego on tak uważa.
   Miał rację, mi to nawet nie przyszło do głowy. Może to jakaś straszna pomyłka, albo mu się coś wydaje. Ją nie sprzeciwiałam się jego związkowi z Jade, chociaż ona była straszną kretynką i oszustką. Tata musi to zaakceptować, ja nie zmienię zdania. Bardzo szybkim tempem udałam się do domu. Niosły mnie uczucia, których było w tej chwili aż za dużo. Walczyłam o coś co było dla mnie najważniejsze. Walczyłam o prawdziwą i odwzajemnioną miłość, coś co liczyło się dla mnie najbardziej. Otworzyłam drzwi do kuchni i po cichu wślizgnęłam się do domu. Weszłam na schody i już prawie udało mi się przejść ale usłyszałam wymuszone kaszlnięcie ojca. Odwróciłam głowę.
   - Gdzie byłaś?  - zignorowałam to.
   - Jak mogłeś to powiedzieć? Jak mogłeś go wyrzucić? To człowiek z sercem, który mnie uratował. On jest całym moim życiem, rozumiesz? Co ci odbiło?!
   - Violetta, jak ty się zachowujesz? -krzyknął.
   - Jak ja się zachowuję? Popatrz na siebie. Chciał mnie zabić? Niezła wyobraźnia. To dzięki niemu jestem bezpieczna i jestem w domu. Leon uratował mi życie, kiedy ciebie nie interesowało gdzie jestem. To najgorsze co mogłeś mi zrobić. Nienawidzę cię!
   - Do pokoju! - krzyknął. Ale tym razem nie zamierzałam go posłuchać. Nie dam sobą manipulować w takiej chwili, nadszedł czas żebym w końcu miała swoje zdanie.
   - I wiesz co? Wyprowadzam się, nie pozwolę ci tak mną rządzić! - krzyknęłam i wbiegłam na schody. Jeszcze nigdy nie czułam się taka wolna jak teraz.
   Bardzo zdenerwowana wpadłam do pokoju i zaczęłam pakować wszystko ci wpadło mi w ręce. Wrzuciłam do walizki większość ubrań, telefon, oszczędności, które zarobiłam w Youmixie i nasze wspólne zdjęcie z Leonem. Nie mogłam go tutaj zostawić. Zapełniłam dwie duże walizki i szybko zniosłam je po schodach. Mojego ojca już nie było w salonie. Chciałam poinformować Lu i Fede o mojej przeprowadzce, ale ich nie było. I chyba za nimi będę najbardziej tęsknić. Chociaż Federico już od jakiegoś czasu poszukuje własnego mieszkania niedaleko studia. Chłopak chce już mieszkać na swoim a nie w gościach u mojego taty. Teraz kiedy ja się wyniosłam jestem pewna że on i moja siostra niedługo też. Wyszłam na ulicę i szłam przed siebie ciągnąc za sobą walizki. Nie wiem gdzie mam iść. Ostatnio nie jest dobrze między mną a Leonem, dlatego nie chcę do niego iść. Po długim namyśle zadzwoniłam do Fran. Odebrała po trzech sygnałach.
  
   - Cześć Violu - powiedziała radośnie.
   - Niedawno Luca wyjechał do Włoch, prawda? - spytałam, żeby się upewnić.
   - Tak i jestem teraz strasznie samotna. Wpadniesz?
   - A mogłabym dzisiaj u ciebie przenocować?
   - Violu, co się stało? - spytała zmartwiona. - Wiesz co, przyjdź jak najszybciej, wszystko mi wyjaśnisz - powiedziała szybko Włoszka rozłączając się. Francesca mieszkała obok Leona. Iść czy nie? Nie wiem co mam zrobić w takiej sytuacji i jak długo poradzę sobie sama. Szłam przed siebie nie zważając na miny przechodniów, aż dotarłam do domu mojej przyjaciółki.
   - Teraz możesz mi to wytłumaczyć - powiedziała Włoszka wpuszczając mnie do środka. Usiadłyśmy na kanapie w jej wielkim salonie.
   - Tata powiedział, że Leon chciał mnie zabić i wyrzucił go z naszego domu - powiedziałam na jednym wydechu. Byłam bardzo zestresowana i pierwszy raz czułam się nieswojo w jej towarzystwie. - I zabronił nam być razem, ale postanowiłam że się wyprowadzę - dokończyłam.    
   - Możesz u mnie mieszkać jak długo chcesz -  powiedziała szybko Francesca. - A rozmawiałaś już z Leonem? - spytała.
   Pokręciłam głową, a w moich oczach znowu pojawiły się łzy.
   - Właśnie miałam iść do Naty, dasz radę w takim stanie?
   - Tak -  odparłam.
 
 
Maxi
   - Wszystko gotowe? - spytałem jeszcze raz aby się upewnić. Leon jeszcze się nie pojawił a bez niego nic nie wyjdzie tak jak trzeba.
   - Koncert odwołany!!! - krzyknął Diego wbiegając do sali. - Widziałem jak Angie mówi Rafie, że jest szczęśliwa z Pablo i że nic do niego nie pisała. To nie wyjdzie, zmiana planów!!!
   - Co?!? Ale co my mamy teraz zrobić? Leon wyśle nas do Kataru, jak się dowie! - krzyczał Andres.
   No dobra, nie wyjdzie nam, ale nie wiem co Katar ma z tym wspólnego. Andres ma bardzo bujną wyobraźnię i nadal nie rozumiem jego toku myślenia.
   - To co w takim razie robimy? - spytałem.
   - Mam plan, ale musicie zdjąć szybko te ozdoby. Zahaczyłem po drodze o sklep i mamy kilka pułapek do zamontowania - powiedział Diego.
   Zajrzałem do gigantycznej torby przyniesionej przez naszego przyjaciela. Zapowiada się ciekawie.
   - Przepraszam za spóźnienie  - powiedział Leon wchodząc do sali. Był jakiś przybity, ale nie dziwię mu się.
   - Zmieniliśmy trochę plan - powiedział Marco, ale Leon w ogóle nie zareagował.
   - Fajnie - odparł jakby to do niego nie docierało.
   Nie marnując więcej czasu wzięliśmy się za ozdoby i efekty. Wychodziło nam to całkiem nieźle. Wystarczyła godzina by całkowicie postarzyć nasze Studio i przerobić je na miejsce, którego dziewczyny będą się bać, a potem wpadną w nasze ramiona, które oczywiście "nie mają z tym nic wspólnego". Już widzę minę Naty...
   - Nie uwierzycie co się stało z Violettą - powiedziała Camila z poważną miną wpadając do budynku.
 
 
 
Trochę krótki ten rozdział i nie podoba mi się za bardzo. Może dlatego, że u Leonetty nie jest najlepiej. W następnych rozdziałach będzie więcej wątków.  Bardzo wam dziękuję za te wszystkie komentarze pod poprzednim rozdziałem, jesteście kochani <3 Jeśli to czytacie to znaczy, że Julcia opublikowała wam rozdział. Poza tym bardzo mi pomogła w pisaniu.  Bardzo Ci za to dziękuję kochana. Zastanawiam się nad zrobieniem konkursu na One Shota. Co o tym myślicie? Wzięlibyście udział? Czekam na wasze opinie

Fedemiła Forever

niedziela, 16 listopada 2014

Rozdział 17

Violetta
   - Fran zawołaj wszystkie dziewczyny do Resto po zajęciach - powiedziałam do przyjaciółki i wyszłam przed końcem. Leon nie przyszedł, tak samo jak Marco, Maxi i Broduey i muszę dowiedzieć się o co chodzi. Powiedziałam Leonowi że nie dam się nabrać i tak będzie. My też możemy wykiwać chłopaków. To nie będzie wcale trudne. Przeszłam obok sali od śpiewu i usłyszałam podniesione głosy. Postanowiłam podsłuchiwać pod drzwiami: 

   - Czyli jutro o 18:00 pod domem Violetty i Ludmiły? - upewnił się Broduey. Czyli to ustalili? Teraz muszę wymyślić gdzie jutro zniknąć, bo w domu nie mam zamiaru zostać. Coś się wymyśli. 
   - Tak, ale mówcie ciszej - powiedział Maxi. - a tak w ogóle to zaraz mamy zajęcia z Gregorio, chodźmy już - dodał raper.
   Szybko uciekłam spod sali i skierowałam się w stronę restauracji brata Franceski, która graniczyła ze Studiem On Beat. Zamówiłam cztery koktajle truskawkowe i usiadłam przy stoliku obok sceny. Nie musiałam długo czekać bo chwilę potem pojawiły się tam Cami i Natalia. 
   - Fran się spóźni - powiedziała Hiszpanka dosiadając się do stolika, a rudowłosa postąpiła tak samo. - Zamówiłaś już coś? 
   - To co zawsze - powiedziałam z uśmiechem,  który odwzajemniły. 
   - Jestem! - krzyknęła Włoszka dobiegając do stolika. - Marco odwołał naszą jutrzejszą randkę i powiedział że mogę wpaść do ciebie, Violu. Masz coś przeciwko? - Czyli tak się bawią? Mądre zagranie ale nie dam się nabrać tak łatwo. 
   - I właśnie o tym chciałam z wami pogadać - oznajmiłam szybko. - Chłopcy coś knują i wszystkie musimy być jutro wieczorem jak najdalej od mojego domu i najlepiej nie same, dlatego mam propozycję - piżama party! A najdalej ode mnie mieszka Naty i myślę że tam nas nie znajdą. 
   - Jasne, rodzice gdzieś jutro wychodzą ale w domu będzie Lena. Mam nadzieję że nie będzie przeszkadzać - powiedziała brunetka z uśmiechem. 
   - No co ty, chętnie się z nią spotkamy -  oznajmiła Francesca.
   - Czyli postanowione? - spytała Cami. - To ja kupię jakieś przekąski. 
   - A ja wybiorę film - powiedziałam. - Widzimy się o 17:30. I trzeba jeszcze poinformować Ludmiłę.

Leon
   - Poszła sobie? - spytał Marco. 
   - Tak, już poszła - oznajmiłem. - Nie tak łatwo nas przechytrzyć i dziewczynom się to nie uda. Serio bądzcie tutaj w studiu o 18:30. Zaczynamy o siódmej wieczorem. No i teraz możemy być pewni że u Violetty nikogo nie będzie. 
   - Leon, skąd ty bierzesz te pomysły? - spytał Maxi śmiejąc się.
   - Ma się ten talent - odparłem. -Ciekawe tylko gdzie nagle zniknęły wszystkie dziewczyny -  powiedziałem kiedy wyszliśmy z sali. 
   - Fran pewnie mi powie, Viola nie wie że ci pomagamy, nie?
   - Viola nic nie wie i tak ma zostać - powiedziałem. Chociaż w sumie wiem, że się domyśli. Jest zbyt inteligentna i wiem że teraz też coś planuje. Tak jak wspomniał Marco - one też nagle wszystkie gdzieś zniknęły. Najgorzej będzie jeśli schowają się gdzieś na cały dzień i cały nasz plan przepadnie, albo jeśli Angie się dowie. Liczę na to, że Diego Noe jest tak głupi i usunął SMSy. Przecież musimy być ostrożni, bo coś może się nie udać. 
   - Czekajcie! - krzyknął zdyszany Diego biegnąc w naszą stronę. - Zawiadomiłem uczniów pobliskiego liceum o koncercie i wysłałem sms do Rafy z telefonu Angie.
   - Jesteś pewny, że będzie? 
   - Odpisał, że mi nie może odmówić - powiedział Hiszpan wybuchając śmiechem. - I jeszcze powiedziałem o tym Marottiemu, dlatego uzyskamy niezły rozgłos.
   Czyli jak na raz je wszystko idzie zgodnie z planem. Pozostaje jeszcze najtrudniejsza część, a mianowicie ta akcja ze straszeniem. To może się nie udać, bo nie wiem gdzie będą jutro przebywać. Jeśli u Franceski to już po nas, a jeśli u Cami lub Naty to możemy się brać za dalszą część planu. Istnieje jeszcze opcja, że Violetta i Ludmiła zostaną po prostu w domu i trzeba dopilnować, żeby tak się nie stało i wtajemniczyć Federico w naszą akcję. To będzie numer stulecia, jestem tego pewien.

Violetta
   - Wszyscy są w to zamieszani? - spytała z niedowierzaniem Natalia.
   - W każdym razie słyszałam Marco i Maxiego-  powiedziałam zgodnie z prawdą.
   - To znaczy, że mnie ta sprawa nie dotyczy - powiedziała Cami z uśmiechem.
   - A widziałaś Brodueya na zajęciach? - spytała ironicznie Fran, denerwując tym rudowłosą.
   - Nie wie z kim zadarł - powiedziała. - Jutro będą na nich czekać pułapki.
   Wygląda na to, że rozpętałam wojnę. Może warto to ogarnąć zanim będą kłopoty? Chociaż w sumie Leon sam się o to prosił.
   - Muszę już wracać-  powiedziałam patrząc na zegarek. - Zaraz mam lekcję z Angie.
   Wyszłam z Resto i skierowałam się w stronę domu. Wybrałam dłuższą drogę bo chciałam się zastanowić nad kilkoma rzeczami, ale to chyba była zła decyzja. Ulica była dziwnie pusta, a ja byłam pewna, że ktoś mnie śledzi. Czułam obecność Tomasa. Już drugi dzień z rzędu wiem, że jest obok mnie. Nie jestem pewna czy powrót do domu był dobrym pomysłem, poza tym on miał wyjechać a jakoś się na to nie zapowiada. Tomas tu jest i ja to wiem. Ale nie taki głupi i ciapowaty jak zwykle. W końcu udał mu się plan a my byliśmy długo w poważnym niebezpieczeństwie. Nie należy go ignorować. W takich momentach bardzo brakuje mi Leona. Bardzo boję się być teraz sama, a on się ode mnie oddala. Teraz tylko liczy się ten plan wykiwania mnie,  a ja serio nie mam ochoty na żarty w takim momencie. Mam bardzo złe przeczucia, co do tego co się dzieje. Idąc parokrotnie się odwracałam, ale nie zauważyłam nic niepokojącego.  Drogą świeciła pustkami. Przyspieszyłam kroku i prawie biegnąc wpadłam do domu.
   - Na pewno ci się wydawało, to nie mógł być on - powiedziała Angie do wychodzącej z kuchni Olgity.
   - Wszędzie poznam mojego Ramallo - krzyknęła.
   - O czym wy mówicie - zapytałam zdziwiona. Przecież tata i Ramallo wyjechali dwa tygodnie temu i od tego czasu nie było nic o nich słychać.
   - O niczym - powiedziała szybko Angie. - Oldze coś się wydawało.
   Gosposia chciała coś dodać, ale spojrzała na mnie i wróciła z powrotem do kuchni. To było dziwne. Poszłam do swojego pokoju i wzięłam się za pakowanie rzeczy na jutro. Nie wiadomo co oni wymyślą więc lepiej jeśli się przygotuję i zaniosę rzeczy do Naty trochę wcześniej. Nie miałam jednak nastroju na pakowanie i poszłam do pokoju Ludmiły.
   - Co robiłaś przez cały dzień?  - spytałam Lu, która nadal siedziała przy biurku.
   - Właściwie to nic - odpowiedziała. - Działo się coś ciekawego w Studio?
   - To może powiedzieć ci na jaki pomysł wpadli chłopacy? - zaczęłam. - Chcą nam odwalić  jakiś "numer stulecia" i radzę ci przestać się bać, bo nawet nie wiesz co nas jutro czeka.
   - Ja wiem co mnie czeka - powiedziała blondynka. - Cały dzień oglądania telewizji w domu.
   - Umawiali się pod naszym domem jutro wieczorem, dlatego robimy piżama-party u Naty.
   - Wiem, dzwoniła do mnie - odparła znudzona.
   - Ludmiła, co się dzieje? - spytałam w końcu widząc nastrój dziewczyny. Blondynka była jakaś przygaszona co zupełnie nie pasuje do tej supernowej którą znam.
   - Federico jest w domu? - spytała.
   - Chyba nie - powiedziałam zgodnie z prawdą. Chociaż w sumie w szkole też go nie widziałam. Już nie wiem co się z nimi wszystkimi dzieje.
   - Aha - powiedziała krótko i wstała z krzesła - Idę się przejść, wrócę późno.
   Ludmiła wyszła zostawiając mnie samą w pustym pokoju. Wyszłam z pomieszczenia i skierowałam się do salonu. Teraz kiedy nie mogę chodzić na normalne zajęcia w studiu nie wiem co robić. W domu wszystko wydaje się jakieś nudne. No i mam jakąś blokadę twórczą i nie mogę dokończyć piosenki na nasz następny koncert, który coraz bardziej się zbliża, tak samo jak cała trasa koncertowa. Szczerze mówiąc to trochę się przez to denerwuję, ale też cieszę, że miliony ludzi będą patrzeć jak śpiewam. To na pewno będzie magiczna chwila.Nagle drzwi otworzyły się i do pokoju wpadł Leon.
   - Cześć - powiedział przytulając mnie. Widziałam jednak, że rozgladał się po pokoju jakby czegoś szukając. No tak, trwa plan. Chciałabym, żeby wszystko było jak zawsze, bo teraz wcale nie jest łatwo. Leon jest osobą, której mogę powiedzieć o wszystkim, a teraz chcę żeby wiedział o moich przypuszczeniach związanych z Tomasem.
   - Coś się stało -  spytałam mojego chłopaka nie przestając go przytulać.
   - Nie, po prostu chciałem cię zobaczyć - powiedział posyłając mi swój zniewalający uśmiech. Momentalnie zapomniałam o wszystkich problemach.
   - Violetta, odsuń się od niego!!!


Hej, przychodzę do was ze spóźnionym rozdziałem. Szczerze mówiąc średnio mi się podoba, ale nie miałam czasu, żeby napisać coś lepszego. Nie zgadza się ze spojlerem, bo nie zdążyłam opisać tego wszystkiego. Mam nadzieję, że mi wybaczcie. Rozdział dedykuję wszystkim wspaniałym osobom które poznałam na asku <3 I chciałabym was jeszcze zaprosić na bloga Ani Pasquarelli yosoyasis.blogspot.com Dopiero zaczyna i fajnie by było gdybyście wpadli i zostawili po sobie komentarz.
A tak wgl jak podobał wam się pierwszy tydzień emisji trzeciego sezonu? Macie jakieś ulubione momenty? Mój to te słodkie wyznania Fedemili w pierwszym odcinku <3
Kocham was! ❤❤❤


sobota, 8 listopada 2014

Rozdział 16 - Może się przekonamy?

Violetta
 
   Obudziłam się około godziny 11 i rozejrzałam się po salonie. Wczoraj zasnęliśmy w trakcie oglądania filmu. Oczywiście nie horroru, tylko komedii, bo Lu znowu panikuje. Chociaż szczerze mówiąc kiedy opowiadała mi o tym śnie to też byłam zaniepokojona. Do momentu kiedy wspomniała o Fede, bo to jest nierealne. Ale oczywiście moja genialna siostrzyczka wczoraj siedziała minimum dwa metry od Federa i ciągle na niego zerkała, żeby sprawdzić jak wygląda i nic do niej nie docierało, że to wszystko to jakaś bzdura. To chyba koniec horrorów dla nas wszystkich.
   Podniosłam się z kanapy i spojrzałam na podłogę na której było pełno popcornu, trzeba to posprzątać zanim Olga wróci, ale nie chcę ich obudzić odkurzaczem, Leon i Lu słodko śpią. Nagle rozległy się strasznie głośne dźwięki "Luz, camara, accion", wydawane przez Federico grającego na gitarze. Lu strasznie szybko się podniosła spadając przy tym z kanapy i posłała chłopakowi złowrogie spojrzenie. Trochę się między nimi pozmieniało jak widać. Ale mam wrażenie, że niedługo Ludmiła wyleczy się z tej paranoi, bo byli piękną parą. Leon w przeciwieństwie do Lu tylko się zaśmiał i powiedział:
   - Jeszcze się zemszczę.
   - Powinniście już wstać, jest późno - odparł z uśmiechem. - Lu, idziemy do studia? - zwrócił się do blondynki, która pokręciła głową.
   - Odpuszczę sobie dziś zajęcia - powiedziała krótko i poszła na górę.
   - A ja muszę już iść do domu - oznajmił Leon. - Pa Violu.
   - Ja też się zbieram, zaraz mam zajęcia z Beto - powiedział Włoch i wyszedł za moim chłopakiem a ja szybko sprzątnęłam popcorn i po cichym "Proszę" weszłam do pokoju blondynki. Siedziała przy komputerze niezwykle czymś zaczytana.
   - Co to? - spytałam podchodząc bliżej i spojrzałam na ekran monitora.
   - Zapytaj.Onet - odparła gapiąc się w ekran.
   - "Jak poznać czy mój chłopak to zombie?" Ludmiła ogarnij się!
   - Daj spokój - odparła krótko. - Odpowiedzi są żałosne.
   - Na przykład? - spytałam z czystej ciekawości.
   - "Takim dzieciom nie powinni dawać komputera", "Naoglądałaś się za dużo filmów" lub "Jeśli spotykasz się z zombie to musisz mieć niewielkie wymagania - oznajmiła poważnie blondynka a ja zaśmiałam się pod nosem.
   - Lu wyłącz to i się nie ośmieszaj, chcesz żeby Fede się o tym dowiedział? - spytałam. Ludmiła czasami robi dziwne rzeczy i nie do końca jej rozumiem, za to Camila niczego się nie boi i właśnie dlatego ma pewną paranoję i lubi się tym popisywać. Nie ogarniam tego. Musiałam wyłączyć komputer za Ludmiłę, bo ona nie ogarnia, że to był tylko sen i nie ma nic wspólnego z rzeczywistością. - Idę się przejśc do studio - oznajmiłam wychodząc z jej pokoju, w tym domu zwariuję. Po drodze postanowiłam wpaść do Leona, który mieszkał niedaleko.

   - Ciekawe co cię tutaj sprowadza - powiedział z uśmiechem po otworzeniu drzwi. - Czyżby Ludmiła zwariowała?
   - Zgadłeś - zaśmiałam się. - Fajnie byłoby wykręcić im wszystkim taki numer...

Leon
   - Dobrze rozumiem? Mamy was nabrać? - spytałem dziewczynę, która tylko się zaśmiała.
   - Ja i tak się nie nabiorę - oznajmiła.
   - Serio? Może się przekonamy? - zasugerowałem. - Jestem pewny że ciebie też zaskoczymy - powiedziałem pewnie.
   - Jacy my?
   - Zobaczysz - powiedziałem i wziąłem do ręki bluzę. - Idę do studio, a ty? - spytałem podając jej rękę.
  - Ja też - powiedziała Violetta smutno i wyszliśmy z domu. Szliśmy w zupełnym milczeniu a ja nie wiedziałem co powiedzieć lub jak ją pocieszyć.
   - Co się stało? - spytałem w końcu.
   - Nic, po prostu brakuje mi już zajęć w studiu, muzyki, tańca... Bez tego czuję pustkę - powiedziała.
   - Brakuje ci mamy? - spytałem a Vilu przytaknęła. Byliśmy już prawie w studiu. Przekroczyliśmy próg studio i otoczyli nas przyjaciele.
   - Leon?!? Skąd wy tu...? Przecież byliście porwani - powiedziała szybko zdziwiona Fran.
   - Nie powiedziałaś im? - spytałem Violettę.
   - Zapomniałam - wyszeptała z uśmiechem. - Wczoraj Diego nas znalazł - powiedziała Violetta głośniej a wszyscy zaczęli się do nas przytulać. Trochę dziwnie to wyglądało. W sumie to nie wiem jak mogliśmy zapomnieć ich poinformować o naszym powrocie do domu, aż dziwne że Lu i Fede nic nie powiedzieli ale Ludmiła żyje ostatnio we własnym świecie. Wszyscy opanowali się dopiero, kiedy Pablo zawołał ich na zajęcia. Violetta poszła razem z Francescą, a ja zawołałem Marco do sali śpiewu.
   - Widziałeś SMS?
   - Tak i pokazałem go Diego i on też się zgadza - powiedział Meksykanin. - Masz już konkretny plan.
   - Mam już ogólny pomysł, ale czekam na wasze sugestie - powiedziałem. - Zaczniemy jutro wieczorem, ale trzeba tu zwabić Rafę Palmera. W sumie łatwiej by było gdyby Camila wiedziała o wszystkim, bo ona tylko może popsuć nasz plan, wiesz dobrze, że nie tak łatwo ją przestraszyć.
   - No to tym razem nam się uda - powiedział Brod wchodząc do sali. - O czym gadacie?
   - Violetta stwierdziła, że nie dam rady jej nabrać - powiedziałem. - Dlatego obmyślamy plan. Dołączysz się?
   - Jasne - odpowiedział - Więc jakie są szczegóły?

~*~*~*~

Oto jeden z najkrótszych rozdziałów w historii tego bloga, pisany na komputerze wuja podczas wyjazdu. Miałam ten rozdział w moim popsutym laptopie i musiałam przepisywać to wszystko jeszcze raz. Nie miałam głowy do tych wszystkich szczegółów, dlatego nie jest zbyt rozbudowany. Nie liczę na to, że wam się spodoba bo mi jakoś nie przypada do gustu, dlatego nikomu go nie dedykuję. Postaram się jak najszybciej dodać następny.
Spojler z rozdziału 17:
- Esmeralda spotyka się z Germanem
- Chłopacy dokańczają plan
- Diego poznaje Martę

Kocham Was <3